Death Valley

Park Narodowy Doliny Śmierci – tak nazywa się drugi odwiedzony przez nas Park Narodowy w Stanach. Park, w którym odnotowano maksymalną temperaturę na Ziemi, w którym znajduje się ósma najniższa depresja na świecie, w którym kamienie same się przemieszczają, i który był naturalnym planem filmowym dla Gwiezdnych Wojen.

Przyznam, że przed wizytą w Dolinie Śmierci, nie byliśmy zbytnio zorientowani w zaleceniach dotyczących bezpieczeństwa w tym najgorętszym miejscu na Ziemi. Wiedzieliśmy, że będzie gorąco, że nie ma tam sklepów oraz stacji i w zasadzie, to nam wystarczyło. Gdy zobaczyliśmy stację, oznaczoną jako ostatnią na naszej drodze, posłusznie zatrzymaliśmy się i zatankowaliśmy samochód. Zapas picia mieliśmy ze sobą zawsze więc nie musieliśmy dodatkowo przepłacać, bo ceny były w niej oczywiście wyższe niż wszędzie indziej. Od tego miejsca regularnie towarzyszyły nam ostrzeżenia o możliwym przegrzaniu silnika i zaleceniach by wyłączyć wszystko, co dodatkowo go dogrzewa. Tych zaleceń już nie posłuchaliśmy, wzrastająca z każdym kilometrem temperatura skutecznie zniechęciła nas do wyłączenia klimatyzacji.
Co ciekawe, to właśnie na drogach w Dolinie Śmierci producenci samochodów testują zachowanie swoich pojazdów w ekstremalnych temperaturach, rozgrzewając m.in. wnętrza kabin nawet do 50 stopni Celsjusza podczas jazdy.

Jak wspomniałam, to właśnie w Death Valley odnotowano maksymalną temperaturę powietrza na Ziemi. Dokładnie 56,7 stopni Celsjusza zarejestrowała stacja meteorologiczna 10 lipca 1913 roku. Z kolei maksymalna temperatura, którą my zanotowaliśmy podczas naszego pobytu w Dolinie Śmierci to 45 stopni. Dosłownie odczuliśmy ją dopiero, gdy zatrzymaliśmy się przy Mesquite Flat Sand Dunes – piaszczystych wydmach, których piasek tak parzył w stopy, że nie dało się iść po nim w klapkach. Oczywiście tam także spotkaliśmy ostrzeżenie przed upałem, by nie wchodzić na wydmy po godzinie 10 rano. My byliśmy tam… w samo południe, ale nie zapuszczaliśmy się nigdzie daleko doceniając, że ostrzeżenie przetłumaczone było również na język polski (nawet jeśli wkradł się w nie mały błąd). 🙂

Nasz kolejny punkt przystankowy to malowniczy punkt widokowy Zabriskie Point, który podziwiać można w filmie z 1970 roku o tym samym tytule. Dojście do niego jest w pełni przystosowane dla turystów i w całości wyasfaltowane. Jest to zresztą jedno z najpopularniejszych miejsc w Parku, dlatego nie ma się co dziwić sporą ilością ludzi. Nic zresztą dziwnego, malownicza panorama z tego miejsca przedstawia bowiem krajobraz powstały przez erozję skał, które składają się się z osadów z jeziora Furnace Creek, które wyschło 5 milionów lat temu – na długo przed powstaniem Doliny Śmierci.

DeathValley

Nie mogło zabraknąć nas także w/na/nad? jeziorem Badwater. To wyschnięte, słone jezioro znajduje się 85,5 metra pod poziomem morza i jest najniżej położonym punktem w Ameryce Północnej. Jego wyschnięta powierzchnia pokryta jest skorupą solną, składającą się z kształtów przypominających plastry miodu, co utworzyło się przez naprzemienne zamarzanie, rozmrażanie (tak, zimą temperatura w Death Valley może spać do -10 stopni) i parowanie słonej wody.

W Dolinie Śmierci istnieje także inne słone jezioro Racetrack Playa, które z kolei słynie z… wędrujących kamieni. Przez kilkadziesiąt lat geolodzy głowili się w jaki sposób kamienie znalazły się w odległości nawet 260 metrów od skał. Dopiero dzięki zastosowaniu odbiorników GPS w 2013 roku udało się ustalić, że kamienie przenoszone są w zamarzniętych płatach lodu, na tyle grubych, by je unieść i jednocześnie cienkich, by pod wpływem wiejącego wiatru mogły się poruszać.
Tam niestety nie udało nam się dotrzeć, ale uznałam, że to ciekawe zjawisko do opowiedzenia. 😉 Przykładowe zdjęcie zrobione przez Jona Sullivana można znaleźć na Wikipedii i wygląda tak:

Nasz pobyt w Stanach odznaczał się ciągłym wyścigiem z czasem i również w Parku Narodowym Doliny Śmierci byliśmy tylko kilka godzin. Udało nam się jednak odwiedzić większość ciekawych miejsc, dołączając do powyższej listy wzgórza Artist’s Palette. Do większości z nich bardzo łatwo jest trafić nawet bez nawigacji, wystarczy podążać wyasfaltowanymi drogami. W miejsca mniej dostępne, gdzie drogi były piaszczyste, woleliśmy nie zapuszczać się naszym wynajętym sedanem. Ubezpieczenie raczej nie obejmowało jazdy off-roadowej. 🙂

Tags:

1 thought on “Death Valley

  1. Polska to piękny kraj! Ale okazuje się, że gdzieś indziej też jest ładnie 😀
    Zazdraszczam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *