W&OD to malownicza, wyasfaltowana droga rowerowa w Wirginii, w Stanach Zjednoczonych. Stworzona została na dawnej trasie kolejowej Washington & Old Dominion i liczy sobie około 72 km prowadząc od Waszyngtonu, poprzez okoliczne mniejsze i większe miejscowości, aż do Purcellville.


Niespełna cztery miesiące – tyle czasu miałam przyjemność mieszkać w miasteczku Ashburn w Wirginii, na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Oczywiście, nie wyobrażałam sobie żeby przez tak długi okres czasu nie wsiąść na rower, dlatego jednym z moich pierwszych zakupów na obczyźnie był właśnie rower. Za jakieś sto pięćdziesiąt dolarów nabyłam marketowy rower „szosowy”, który dzielnie mi służył aż do ostatniego dnia mojego pobytu w Wirginii. Wykręciłam na nim trochę ponad tysiąc sto kilometrów, z czego większość właśnie na tytułowej ścieżce – W&OD.

Na ścieżkę W&OD trafiłam zupełnie przypadkiem, kiedy to szłam osiem kilometrów do najbliższego Walmarta, by kupić w nim rower. W pewnym momencie przecięłam wąską, wyasfaltowaną drogę, po której jeździło mnóstwo rowerzystów i już wiedziałam, że koniecznie muszę się tam przejechać.
Początkowo nieśmiało krążyłam po kilka kilometrów w jedną i w drugą stronę, aż pewnego dnia nawiązałam miłą rozmowę z jednym z napotkanych kolarzy, który zaprosił mnie na kawę do pobliskiego, przez który oczywiście biegnie trasa W&OD. Leesburg jest uroczym miasteczkiem wybudowanym w 1740 roku, dzięki czemu można zobaczyć tam wiele starszych budynków, z których aż 21 zostało wpisanych na Narodową Listę Zabytków.

Najdalej na północ dojechałam do miejscowości Paeonian Springs, która znajduje się ok. 6 km przed końcem szlaku. Jadąc tą częścią trasy W&OD mijałam po drodze malownicze wiejskie krajobrazy, dodatkowo urozmaicone pagórkami, na które miałam przyjemność wjechać.
Klimat panujący latem w tej części Stanów Zjednoczonych jest wilgotny i upalny. Te dwa przymiotniki powodują, że przemierzając drogę W&OD, która wyznaczona jest przez lasy, łąki, zarośla i rzeki, można spotkać nie tylko mnóstwo saren (zupełnie nie bojących się człowieka), ale też żółwie, sępy i bobry. W pewnych miejscach wilgotność jest tak wysoka, że jedzie się we mgle i można odnieść wrażenie, że jest się w dżungli, a z pobliskiej rzeki za chwilę wyczłapie się aligator ;).

W drugą stronę trasy, na południe, dojechałam do samego końca – do Waszyngtonu. Niestety nie miałam aż tyle czasu, by zwiedzić wszystkie miejscowości po drodze, ale w jednej z nich bywałam kilkukrotnie.
Reston, miasto założone w 1964 roku pod wpływem ruchu Green City, który zakładał, że dzielnice mieszkaniowe i rozwój komercyjny rozwiną się w zgodzie z terenami zielonymi. Faktycznie, mimo nowoczesnych wieżowców, Reston kojarzy mi się głównie z parkami, jeziorami i wielkimi polami golfowymi. Nie bez powodu zresztą, w 2018 roku miasto to zostało wyróżnione przez magazyn Money, jako najlepsze miejsce do życia.

Na swój pierwszy wolny dzień w pracy zaplanowałam oczywiście wycieczkę rowerową. Nie byle jaką zresztą, bo aż do samego początku trasy W&OD, do Waszyngtonu. Nawet nie wiecie, jak niesamowicie cieszyłam się, że droga ta prowadzi niemalże do samej stolicy. Powodem mojej radości było… roztrzaskanie telefonu już na samym początku wycieczki w efekcie czego, miałam przed sobą perspektywę samotnej jazdy rowerem do stolicy Stanów Zjednoczonych, bez jakiejkolwiek mapy, czy sprawdzenie trasy. Bo niestety W&OD prowadzi NIEMALŻE do samego DC. To NIEMALŻE oznacza, że początek szlaku znajduje się w Arlington, skąd do m.in. Białego Domu zostaje jeszcze jakieś 12 km jazdy.
Na szczęście brać kolarska nie ma podziału na nacje. Wdając się w pogawędkę na światłach z jednym z kolarzy, zapewniłam sobie przewodnika po tamtejszych ścieżkach rowerowych, a nawet na pamiątkowe zdjęcie z pomnikiem Waszyngtona w tle :). Szczęśliwe okazało się również, że tylko ekran mojego telefonu nie działał i wszystkie fotki, które robiłam „na ślepo”, wyszły całkiem nieźle.

Dobra, dobra, ale ile można jeździć tą samą drogą w jedną albo w drugą stronę? Patrząc po ruchu panującym na tym szlaku, można. Zerowa obecność samochodów na tak długim odcinku robi swoje. Bezpieczne pokonywanie kilometrów, bez obawy o wielkie, mijające Cię auta, z dala od dwu- i trzy-pasmowych dróg, których w Stanach jest mnóstwo, naprawdę się ceni. Uważać trzeba tam jedynie na biegaczy, spacerowiczów i… dzikie zwierzęta. 😉
Sam fakt zrobienia ponad 70 kilometrowej, wyasfaltowanej drogi rowerowej to oczywiście nie wszystko. Przy trasie W&OD znaleźć można mnóstwo udogodnień takich, jak punkty postojowe, stacje naprawcze, restauracje i kawiarnie otwarte na rowerzystów, a nawet boxy z książkami do&nbsppoczytania! 🙂

Dla mnie osobiście, ścieżka W&OD bardzo często stanowiła trasę wypadową w dalsze rejony lub też bezpieczną przystań po powrocie z nowo odkrytych terenów. Wjeżdżając na nią, mogłam porzucić sprawdzanie mapy i bezstresowo pokonywać kolejne kilometry, ciesząc się otaczającą przyrodą.