RTPL 2023 – part 3 – 137.11 km – 929 m w górę Nie wiem, czy choć na chwilę udało mi się zasnąć, ale po kilkunastu/kilkudziesięciu minutach trzęsienia się, uznaję, że to nie ma sensu. Pakuję śpiwór i bivy, zakładam na siebie więcej ubrać żeby nieco się rozgrzać i, przy pięknym wschodzie odbijającym się w rzece, jadę na śniadanie na […]
RTPL no. 5 – part 2
RTPL 2023 – part 2 – 137.11 km – 929 m w górę Budzik dzwoni o 23:00. Pierwsze co robię, to wstaję i zerkam, czy przestało padać. Przestało. Ubieram się i wychodzę w noc, modląc się żeby pies właścicieli nie wyniuchał, że ktoś łazi po posesji. Po dosłownie kilkuset metrach wjeżdżam na odcinek obowiązkowy. Powietrze po burzy jest świeże, asfalt […]
RTPL no. 5 – part 1
RTPL 2023 – part 1 – 401,15 km – 4 831 m w górę Start wyścigu Race Through Poland 2023 stał pod znakiem oczekiwania. Godzina startu była dość nietypowa, bo zdaje się, że była to 16:30. Jako że do Schroniska Przysłop pod Baranią Górą dotarłam w piątek wieczorem i w sobotę obudziłam się dość wcześnie, czekały mnie długie godziny chillowania […]
Kazimierz Dolny
Tylko trzy dni wolnego, opady zapowiadane dla całej Polski, częściowy lockdown kraju i nieodparta chęć aktywnego spędzenia weekendu. Gdzie w takiej sytuacji można wyjechać? Gdzie uciec na te kilka dni jesiennego urlopu? Najlepiej tam gdzie jest blisko, gdzie są ciekawe trasy rowerowe i gdzie, jak zapewniają lokalsi, nie pada, choćby nawet i lało po drugiej stronie rzeki. Nie byle jakiej zresztą rzeki, bo mówimy o Wiśle. I o Kazimierzu Dolnym.
Velo Czorsztyn
Żadną tajemnicą nie jest już dla nas fakt, że w dzisiejszych, covidowych czasach, na nowo odkrywamy Polskę. Odwiedzamy miejsca, których wcześniej nie mieliśmy okazji odwiedzić, docieramy tam, gdzie wcześniej nie było nam po drodze. Takim miejscem były dla mnie Pieniny, zawsze pomijane na trasie do naszych najwyższych gór, Tatr. Jednak nie o Pieninach będzie ten wpis, a o moim wakacyjnym odkryciu – malowniczej trasie rowerowej prowadzącej wokół jeziora Czorsztyńskiego.
Czechy
Calpe i Teneryfa to chyba najpopularniejsze kierunki dla szosowych wypadów treningowych. Piszę „chyba”, bo jak dotąd nigdy z tych kierunków nie korzystałam. A wszystko dlatego, że mamy swój własny kierunek, bliżej, taniej, a może i piękniej? Czechy, Jeseniky, Góry Opawskie, Pokrzywna – to nasz coroczny punkt wypadowy i miejsce katowania naszych nóg i rowerów. Żeby pokochać to miejsce trzeba tam być i podjechać wszystkie te podjazdy samemu, w nagrodę otrzymując wspaniałe widoki na Sudety Wschodnie.
Podsumowanie
Dziś mijają dokładnie dwa tygodnie odkąd wjechałam na metę Rowerowego Maratonu Wisła1200. Emocje zdążyły już opaść, kontuzje są prawie wyleczone, a rower umyty. Mogę więc na spokojnie i „na chłodno” ocenić swój udział w tej imprezie oraz zdradzić potencjalnym, przyszłym Wiślakom co robić, a czego nie robić podczas wiślanej wyrypy.
WISŁA1200 – dzień 4
Dzień, który miał być ostatnim dniem mojej przygody na Wiśle to tak naprawdę jakieś 36 godzin jazdy rowerem przerywanej postojami na drzemki, jedzenie, odpoczynek i walkę z kryzysem oraz kontuzjami. Choć było to chyba najdłuższy dzień w moim życiu, postaram się streścić go do maksimum, wyciągając tylko najciekawsze momenty.
WISŁA1200 – dzień 3
Wisła dzień trzeci to po kolei: odnowione siły, wyczekany dojazd do stolicy, spotkanie ze świetnymi ludźmi, pomoc w wyznaczaniu objazdów, oddalający się Płock i w końcu, zakończenie dnia na stacji benzynowej. Dzień z najmniejszą liczbą kilometrów, ale za to spędzony na rozmowach, śmiechu i jedzeniu truskawek.
WISŁA1200 – dzień 2
Jak w skrócie określić drugi dzień moich zmagań w Rowerowym Maratonie WISŁA1200? Najprościej będzie powiedzieć: krew, pot i łzy. Dodajmy do tego upał, Wisłę, płyty betonowe, komary oraz ból i mamy szybkie podsumowanie.