Kazimierz Dolny

Tylko trzy dni wolnego, opady zapowiadane dla całej Polski, częściowy lockdown kraju i nieodparta chęć aktywnego spędzenia weekendu. Gdzie w takiej sytuacji można wyjechać? Gdzie uciec na te kilka dni jesiennego urlopu? Najlepiej tam gdzie jest blisko, gdzie są ciekawe trasy rowerowe i gdzie, jak zapewniają lokalsi, nie pada, choćby nawet i lało po drugiej stronie rzeki. Nie byle jakiej zresztą rzeki, bo mówimy o Wiśle. I o Kazimierzu Dolnym.

Velo Czorsztyn

Żadną tajemnicą nie jest już dla nas fakt, że w dzisiejszych, covidowych czasach, na nowo odkrywamy Polskę. Odwiedzamy miejsca, których wcześniej nie mieliśmy okazji odwiedzić, docieramy tam, gdzie wcześniej nie było nam po drodze. Takim miejscem były dla mnie Pieniny, zawsze pomijane na trasie do naszych najwyższych gór, Tatr. Jednak nie o Pieninach będzie ten wpis, a o moim wakacyjnym odkryciu – malowniczej trasie rowerowej prowadzącej wokół jeziora Czorsztyńskiego.

Czechy

Calpe i Teneryfa to chyba najpopularniejsze kierunki dla szosowych wypadów treningowych. Piszę „chyba”, bo jak dotąd nigdy z tych kierunków nie korzystałam. A wszystko dlatego, że mamy swój własny kierunek, bliżej, taniej, a może i piękniej? Czechy, Jeseniky, Góry Opawskie, Pokrzywna – to nasz coroczny punkt wypadowy i miejsce katowania naszych nóg i rowerów. Żeby pokochać to miejsce trzeba tam być i podjechać wszystkie te podjazdy samemu, w nagrodę otrzymując wspaniałe widoki na Sudety Wschodnie.

Podsumowanie

Dziś mijają dokładnie dwa tygodnie odkąd wjechałam na metę Rowerowego Maratonu Wisła1200. Emocje zdążyły już opaść, kontuzje są prawie wyleczone, a rower umyty. Mogę więc na spokojnie i „na chłodno” ocenić swój udział w tej imprezie oraz zdradzić potencjalnym, przyszłym Wiślakom co robić, a czego nie robić podczas wiślanej wyrypy.